23
2015
Samo skrzydło bez kadłuba…
Już od dwóch dni mamy wiosnę, co prawda kalendarzową, ale pogoda do lotów nadaje się już jak najbardziej. Około 10°, lekki wiaterek i jak tu nie skusić się na wyjście na lotnisko? Tym razem nie z modelami F1A, ani też F1H:
Modele latających skrzydeł klasy F1S, to wyrafinowane konstrukcje, trudne do opanowania w regulacji, wrażliwe podczas holowania. Budowa takiego modelu to też nie taka prosta sprawa, trzeba zapewnić odpowiednie zwichrzenia skrzydła, dobrać profil, wymagane jest spore doświadczenie i chyba dlatego tak mało osób decyduje się na spróbowanie swoich sił w tej kategorii.
W Krośnie są już trzy osoby latające „samymi skrzydłami”, a dlaczego nie miałoby ich być np. 5? 😉
Około połowa zawodników biorących udział w rywalizacji Pucharu Polski F1S 2015 reprezentująca Krosno? Chyba nie jeden klub mógłby pozazdrościć.
Napisane przez Michał Słyś










Latające skrzydła
Latające skrzydła były zawsze moją wielką miłościa. Po koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku zbudowałem w Krośnie model szybowca F1A/b „Unuś”, który znakomicie latał ( ok 100s) w atermice. Zbudowałem też model silnikówki F1C/b „Capri”, która najlepszy lot wykonała na zawodach w Białymstoku ( 90 s). Plan modelu szybowca był opublikowany w Skrzydlatej Polsce a silnikówki w Modelarzu. Oprócz mnie tego typu modele budowali powodzeniem Stanisław Guzik, Józef Półchłopek, Tadeusz Jurczyki i śp. Lucjan Dusza. Świetnie latającą silnikówkę zbudował Andrzej Krupa. W tym czasie były rozgrywane przez kilka lat Ogólnopolskie Zawody Modeli Latajacych Skrzydeł w Białymstoku a także kilka razy w Bydgoszczy. Odnieśliśmy w nich szereg sukcesów. A teraz wyjaśnię dlaczego latające skrzydła były zawsze da mnie tak ekscytujace. Otóż w klasycznych modelach F1A w zasadzie trudno coś orginalnego wymyślić, szczególnie jak chodzi o ich wymiary i kształty. Liczy się raczej technologia a ostatnio elektronika i informatyka. W latających skrzydłach jest jeszcze dużo do zrobienia w tym zakresie, tym bardziej, że obecnie są to modele „open”. Wymyśliłem też swego czasu definicję latającego skrzydła, która aktualnie obowiązuje. Otóż jest to model taki pozbawiony usterzenia poziomego, w którym, gdy przesuwamy się wzdłuż rozpiętości płata to jego cięciwa może być taka sama lub może maleć. Nie może się zwiększać. Taka definicja eliminuje dwukadłubowce i modele z tak zwanym ukrytym kadłubem. W 1975 roku rozegrano w Gliwicach I Mistrzostwa Polski w tej klasie modeli . Na starcie stanęła rekordowa liczba zawodników. W klasie szybowców 31, w silnikówkach i gumówkach ponad 20-tu. Ja wygrałem klasę szybowców, Ewald Stawinoga ( Gliwice) zwyciężył w gumówkach a Michnia ( Toruń) w silnikówkach. Ja zdobyłem też srebrny medal w silnikówkach startując krośnieńskim modelem „Capri”. W kolejnych latach organizacja Mistrzostw Polski w latających skrzydłach została zakazana przez ówczesnego szefa modelarstwa ( a być może przez całkowicie podporządkowaną komisję modelarską). Mistrzostwa Polski można było organizować tylko w klasach mistrzowskich czyli w tych, w których rozgrywane są Mistrzostwa Świata i Europy. No to wymyśliliśmy w Gliwicach Międzynarodowe Zawody Modeli Latających „Black Cup” i przez osiemnaście lat rozgrywaliśmy zawody w „małych formach” i latających skrzydłach. „Wadza” nie mogła nam tego zabronić gdyż FAI nic nie miała przeciwko takim zawodom. W latających skrzydłach startowało wielu zagranicznych zawodników, z których najlepsze lokaty zdobywali Czech Julius Hladil i Niemiec Herman Jenne. Herman Jenne był wielkim fanem tej klasy modeli, wydawał swoje czasopismo o Nurfligelach a jego modele były wykonane całkowicie z balsy i miały profil Jedelskiego. Po zmianie władz w polskim modelarstwie w 2006 roku zostałem trenerem kadry narodowej i natychmiast wprowadziłem definicję tak zwanych klas narodowych, w których znalazły się między innymi latające skrzydła. Od tego też czasu rozgrywany jest Puchar Polski a także corocznie jak dotychczas w Gliwicach Mistrzostwa Polski. Gorąco zachęcam modelarzy do budowy i startowania w tej bardzo interesującej klasie modeli.
Stanisław Kubit