30
2023
PŚ F1ABCQ – Hogo Cup & Zabokreky Cup – Słowacja 2023
Zawody Pucharu Świata F1A,B,C,Q organizowanie przez Ivana Bezaka na Słowcji w Rajcanach niedaleko Partizanskiego to dla nas już w zasadzie coroczny wyjazd. Blisko i zawsze dobra atmosfera, a to przyciąga zazwyczaj sporo zawodników.
Zawody początkowo miały odbyć się w weekend 23-24 września 2023. Prognozy pogody kilka dni przed nie napawały optymizmem. W tym roku zgłoszonych dość sporo zawodników, niektórzy trenują na miejscu już od połowy tygodnia. W piątek rano jednak pojawia się informacja o przeniesieniu zawodów na za tydzień. Część zawodników już w trasie, niektórzy na miejscu, ale prognozy są dość jednoznaczne. Trochę rozgoryczenia, problemów z noclegami, zawodników deklarujących nieobecność w nowym terminie – temu musi stawić czoło organizator podejmując tą trudną decyzję. Piersze odczucia mogą być negatywne, ale po przemyśleniu na pewno lepsze to niż pojechać nawet te 300km i dwa dni przesiedzieć w aucie obserwując opady deszczu. Nowy termin pogodowo zapowiada się obiecująco.
Z Polski w tym roku dość spora ekipa. Z Krakowa wyjeżdżamy z Michałem i Filipem w sobotę w nocy. 280 kilometrów i jakieś 4 godziny jazdy. W zasadzie nasz wyjazd w to miejsce zazwyczaj właśnie tak wygląda i zawsze zapewnia po drodze ładny wschód Słońca pomiędzy górami, które mija się na tej trasie.
Sobota – Hogo Cup
Na miejsce docieramy dość wcześnie, bo póki co jest zaledwie kilka samochodów. Chwile rozeznania się dookoła i rozpakowujemy skrzynki z auta. Składamy modele i wykonujemy kilka lotów próbnych.
Pierwsza kolejka rozpoczyna się o 9:30. Jesteśmy w jednej komisji z zawodnikami z Poznania (Rafał Wagner, Jarosław Jeziorny i Tomasz Jeziorny) więc presja jest nie byle jaka. Na tych zawodach ogólnie chyba od zawsze panuje zasada mierzenia sobie nawzajem i tak też jest tym razem. Wiatr o sile 2-5m/s. Modele nie odlatują daleko – tak do około kilometra z hakiem. Warunki dość specyficzne, a noszenia nie do końca przewidywalne. Sporo machania, aby uratować model i jednak postanowił się zabrać w noszeniu.
Dwie pierwsze kolejki to loty na 240 sekund, a trzy kolejne na 180. Pojedyncze wtopy wśród Polskich zawodników pozwalają nam dojść do dogrywek wraz z Tomkiem Jeziornym. Rafał i Jarek poza rundą finałową, ten drugi ze stratą w ostatniej kolejce gdzie model częściowo znikał za drzewem, a lot jak się okazało zakończył na słupie energetycznym z uszkodzeniami. Dogrywki z powodu prognozowanego do samego wieczora wiatru ogłoszone zostają na poranek kolejnego dnia – gdzie według aktualnych prognóz wiatr ma nie przekraczać 1m/s, a to ma zapewnić możliwość lotu na 10 minut.
Jeśli chodzi o F1B to Adam Krawiec i Tomasz Lipski dochodzą do dogrywek, Stanisław Skibicki z małą stratą odpada w ostatnim locie. W F1Q Filip Badylak bez potknięć, Rafał Wagner tego dnia słabiej.
Po lotach zasadniczych jemy kiełbasę zapewnioną przez Organizatora i kierujemy się zakwaterować „na spanie”. Tym razem udaje się mieć nocleg w Aerocafe, także świetna dla nas opcja, bo miejsce gdzie jest zakończenie pierwszego dnia zawodów. Tradycyjne „Gulash & Bear Party” z muzyką na żywo. Zostają podsumowane kategorie, w których rywalizacja już się rozstrzygnęła. W zasadzie tylko juniorzy, gdzie w szybowcach wygrywa Tomek Jeziorny. Trochę rozmów i dyskusji, bo czasu tym razem aż nadto.. wieczór dość chłodny, dłonie podobno szybko marzną więc końcowo szybko kładziemy się spać z planem pojawienia się kolejnego dnia o wschodzie słońca już na polu.
„Rano” wyjazd z hotelu przy świetle księżyca, niepokojąco czuć powiew wiatru, którego podobno miało nie być. Dojeżdżamy na pole i jeszcze zanim słońce wyszło zza gór na horyzoncie, oceniamy że takie 3m/s wiatru to raczej minimum. Składamy modele w lekkim półmroku i robimy loty próbne oraz delikatne szlify ustawień. O godzinie 7:30 dogrywka gdzie jako pierwsi lecą szybownicy. Finalnie zapada decyzja o locie na 3 minuty + wysokość z altimetru po tym czasie.
W szybowcach 12 z 36 zawodników doszło do Fly Off, więc na starcie „dość luźno”. Chyba wszyscy „idą w górę” i krążą, każdy strzela jak poczuje cokolwiek co może wskazywać na minimalne noszenie, a o tej godzinie w tym miejscu z tym dość trudno. Ja po kilkunastu kółkach startuje, model wysoko i ładnie przechodzi do lotu szybowego, lot kończy nad horyzontem, którym na tym kierunku są góry. Michał Śliwiński podobnie z dużym zadowoleniem ze swojego lotu. Tylko kilka modeli kończyło lot nad linią gór, więc wyniki powinny być dobre – nasze po 3 minutach odleciały prawie 1700m, co potwierdza przypuszczenia o sile wiatru.
Po powrocie każdy z zawodników kolejno proszony o odczyt altimetru, bez ustawiania się w kolejkę – organizator po prostu podchodzi do każdego z osobna i spisuje wynik. Po odczycie Michał Śliwiński uzyskał 67m po 3 minutach lotu (ze startem na 111,9m) – co pozwoliło zająć drugą lokatę, a Michał Słyś 61m (start 111,8m), co daje 4 lokatę. Niestety między nami wcisnął się Ivan Bezak ze swoimi 63 metrami wysokości i popsuł plany stanięcia we dwóch na podium. Ogólnie bardzo bliskie wyniki, pomijając Roberta Lesko, który uzyskuje 81m i wygrywa ze sporą przewagą. Nasze wysokości startu na tą chwilę na granicy możliwości modeli, którymi lecieliśmy (oba z bliźniaczymi skrzydłami, kadłubami z „ultrazajebistym designem płozy”, statecznikami oraz wyposażone w najlepsze wyłączniki czasowe #MSTimer i radiodetermalizatory #MSRDT wyraźnie pokazujące niezawodność na tle konkurencji, także na tegorocznych Mistrzostwach Świata).
W F1B wygrywa Stefan Stefanchuk, który pokonuje Adama Krawca o zaledwie metr wysokości – ale podczas ich lotu już zaczyna pracować termika. Tomasz Lipski po dogrywce piąty.
W F1Q dość dobry lot zalicza Filip Badylak, co pozwala mu zająć drugą lokatę.
Niedziela – Zabokreky Cup
Pierwsza kolejka z lekkim opóźnieniem ze względu na dogrywki i odczyty altimetrów. Tego dnia 5 kolejek na 180sekund każda. Ja tracę cenne sekundy w 3 kolejce, po czym zmieniam model, a do wcześniejszego tracę zaufanie już ostatecznie na wieki wieków. Wiatr dość znaczny, ale chyba poniżej 5m/s. Na pewno pozwala na dobre rozpędzenie modelu i wysokie strzały przy odpowiedniej motywacji kolegów wylegiwujących się w oczekiwaniu na dokonanie pomiaru czasu lotu. Michał Śliwiński i Jarek Jeziorny wtopy zaliczają w ostatniej kolejce, co sprawia że z Polaków do dogrywki dochodzi jedynie Tomek Jeziorny. My w zasadzie jedziemy do domu już po lotach zasadniczych, tradycyjnie zachaczając słowackie Mcd i odworząc po drodze Filipa pod dom.
Lot dogrywkowy w dość trudnych warunkach, bo wylatanie 5 minut w szybowcach okazuje się nie być proste. Pomimo silnego wiatru w kolejkach, później wycisza się prawie całkiem i nie ma też noszeń. W szybowcach zwycięża Tomasz Jeziorny (automatycznie daje mu to też kolejne pierwsze miejsce w juniorach)! Uzyskuje on po 5 minutach lotu 20 metrów wysokości, drugi Matija Hrast z Słoweni na 14 metrach, a trzeci Bostjan Bagari (również Słowenia) z -1m (model po 5 minutach był niżej niż miejsce startu usytuowane na pagórku).
W F1B dogrywkę na 4 minuty plus altimetr wygrywa Adam Krawiec (71m), drugie miejsce zajmuje Stanisław Skibicki (62m), a trzecie Stefan Stefanchuk (55m).
W F1Q tego dnia Filip Badylak poza dogrywkami, ale za to godny wynik zalicza Rafał Wagner i po dogrywce zajmuje drugie miejsce.
Zawody sprawnie przeprowadzone i w zasadzie z pakietem kolejnych miłych wspomnień i nowych doświadczeń wracamy do Polski, aby za tydzień rywalizować w Kietrzu w ostatnich tegorocznych zawodach Pucharu Polski. Strat w sprzęcie u nas brak, jedynie można by znaleźć jakieś moralne. Coraz bardziej widać Polskich zawodników w czołówce wyników na zawodach Pucharu Świata w innych kategoriach niż F1B. W końcu jesteśmy zauważalni w F1A i F1Q, czego jeszcze kilka lat temu nie było. W zamian przestaje być widać Polaków w F1C.